strona główna
 

GILOTYNA CZASU

"Siedziba błądzących ciał, z których każde szuka swojego wyludniacza. Dostatecznie obszerna, aby szukanie było daremne. Dostatecznie ograniczona by daremna była ucieczka. Światło. wszechobecne, jakby każdy z osiemdziesięciu tysięcy centymetrów kwadratowych całkowitej powierzchni promieniował osobno. Pulsujące, jakby ktoś dyszał. Zastygające czasem, jakby oddech zamierał. Wtedy wszyscy kostnieją. Po kilku sekundach wszystko odżywa. Wpływ takiego światła na oko, które szuka. Wpływ na oko, które przestając szukać utyka na ziemi albo, jeśli wzniesione, na odległym suficie, gdzie nikogo nie może być".

SAMUEL BECKETT

 

 

Lampa stroboskopowa jest, obok pulsującego, miarowego rytmu najbardziej charakterystycznym i nieodłącznym elementem imprez techno. Przytoczony na wstępie fragment prozy nie jest opisem techno party - pochodzi z napisanego w 1966 tekstu pt. "Wyludniacz", odwołującego się wprost do obrazów zaczerpniętych z Dantejskiego "Piekła". Z punktu widzenia postronnego i niezaangażowanego obserwatora widok sali, w której odbywa się "misterium" techno budzi skojarzenia piekielne. Powyginane w najdziwaczniejszych pozach ciała ukazują się i znikają w ułamku sekundy, w rytmie ogłuszającej muzyki. Pojawia się pytanie dlaczego to robią i czemu to wszystko służy? Jak pisze tłumacz i komentator S.Becketta Antoni Libera "Tajemnicze słowo "wyludniacz", oznacza jak się zdaje, sposób na wyjście z siebie. Szukać wyludniacza znaczy więc szukać takiego środka, aby radykalnie przestać być sobą. Znaczy wyzbywać się siebie do kresu". Wydaje się, że jest to część odpowiedzi. Dalej w tekście dowiadujemy się jeszcze, że światło pulsuje z szybkością około czterech mignięć na sekundę, a cała akcja rozgrywa się we wnętrzu walca o wysokości 16 metrów - zupełnie jak wnętrze fabryki! W takim to właśnie otoczeniu postaci, "błądzące ciała" poszukują wyjścia. W zupełnej samotności. Całkowicie na własną rękę, bo uczestnicy tego dziwacznego rytuału nie mają najmniejszej możliwości kontaktu z kimś drugim. Najbardziej ludzki rodzaj kontaktu - poprzez mowę nie jest w ogóle możliwy z powodu natężenia dźwięku, a kontakt wzrokowy okazuje się zupełną iluzją. Postać obok mnie ukazuje jedynie na moment .Ten taniec, bo w końcu jest to przecież taniec - samo wcielenie idei ruchu, w paradoksalny sposób zdaje się zmierzać do bezruchu. To tak jakby oglądać film w bardzo zwolnionym tempie, klatka po klatce. Nie ma możliwości doświadczenia trwania jako kontynuacji - ręka podnosząca do ust papierosa nie jest już tą samą ręką co przed ułamkiem sekundy. Staje się wielokrotna, postać zanurzona w świetle lampy stroboskopowej przywodzi na myśl wielorękie bóstwa indyjskie. A taka konkluzja jest możliwa dopiero po opuszczeniu tego miejsca. Bo w danej chwili istnieje tylko to co jest widziane - ciało zastygające w pozie do złudzenia przypominającej nieruchomą statuę, albo postać na obrazie - "gdy tylko pulsowanie ustaje, zawieszają działalność i martwieją w bezruchu". Wydaje się więc, że chodzi właśnie o to by "radykalnie przestać być sobą" dzięki przekroczeniu granicy najbardziej potocznego, najzwyklejszego wzrokowego doświadczenia. Jestem teraz, w tej milisekundzie, ale nie jestem już tym, którym byłem w poprzedniej. Dzięki lampie stroboskopowej złudnie spełnia się twierdzenie biskupa Berkeleya, że gdyby człowiek odwrócił się dostatecznie szybko, stwierdziłby, że świat za nim nie istnieje. Wszystko dzieje się wewnątrz. Wszystko jest w głowie. Mogę obserwować i jestem obserwowany, jeżeli jeszcze ktoś tutaj ma na to ochotę, ale nie mogę ani naprawdę zobaczyć, ani zostać zobaczonym. Stroboskop jest kolejną obok zegara i komputera "maszyną filozoficzną", dzięki której człowiek próbuje zmienić, a może raczej tylko w inny sposób ująć naturę swojego umysłu. Bo czymże w końcu jest to jednostajne pulsowanie zimnego, oślepiającego światła, jeśli nie namiastką spełnienia mistycznego pragnienia by istnieć w "wiecznym teraz"? Lampa stroboskopowa jak tasak tnie czas na niewyobrażalnie małe odcinki, jak gilotyna odcina głowę każdej poprzedniej chwili, przez co pozwala doświadczyć wrażenia zatrzymania przepływu czasu, powstrzymania łańcucha następstw, wynikania, przyczyn i skutków. Takie iluzoryczne "oświecenie" musi jednak okazać się nieprawdą. W końcu lampa gaśnie, kiedyś trzeba wyjść, pójść do szatni i ubrać kurtkę, która jest tą samą kurtką, pozostawioną w niej kilka godzin temu. Jeśli jest stara i zniszczona, to nic nie sprawi by uległa odnowieniu. Wszystko kończy się powrotem do siebie, tego samego siebie, którym tak bardzo chciało się przestać być. I to właśnie jest powrót do piekła - z miejsca, które dla obserwatora z zewnątrz może wyglądać jak piekło. 

(artykuł został zamieszczony w pierwszym - i jak się okazało jedynym - numerze poświeconego subkulturze techno magazynu "FUTURE GUIDE" - Kraków, czerwiec 1996)

strona główna